| Należy omówić tu jeszcze jedno wydarzenie, które zadecydowało o 
			  potędze Aten. Chodzi mianowicie o Związek Morski. Miał on dwa cele. 
			  Celem jawnym i rozgłaszanym było odrzucenie panstwa perskiego od 
			  azjatyckiego pobrzeża i pozbawienie przez to Persów baz wypadowych, 
			  z których łatwo można było ponowić najazd na Grecję europejską. 
			  Czynności w tym celu podjęte dawały jako skutek wtórny, wyzwolenie 
			  spod perskiego zwierzchnictwa Greków wyspiarskich i azjatyckich. 
			  Celem drugim, o którym nie mówiło się przed sprzymierzeńcami, lecz 
			  za to mówiło się, i to bardzo głośno na ateńskiej eklezji, było 
			  zapewnienie ludowi ateńskiemu dopływu środków pieniężnych, potrzebnych 
			  dla zapewnienia mu pracy i zarobków przy rozbudowie i upiększaniu 
			  miast w Attyce i przy budowie i utrzymaniu floty wojennej, niezbędnej 
			  do odrzucania jak najdalej od ateńskich wód Persów, a utrzymanie 
			  sojuszników w wierności "sprawie wszechhelleńskiej". Stojąc na czele walczących z Persami państw morskich, stały się 
			  Ateny ośrodkiem politycznej organizacji ponadzaściankowej, nie mieszczącej 
			  się w tradycyjnym pojęciu polis. Organizacja ta nie obejmowała wszystkich 
			  Greków, a nawet ich większości, niemniej przez to mogła się stać 
			  zaczątkiem bodaj cząstkowego "państwa greckiego" - państwem narodowym 
			  w dzisiejszym pojęciu tego słowa. Związek Morski nie stał się nim 
			  nie tylko dlatego, że dla zrośnięcia się w naród zabrakło mu niezbędnego 
			  czynnika czasu, i nie tylko dlatego, że prądy jednoczące nie mogły 
			  przemóc oporu, jaki stwarzało przywiązanie sojuszników do tzw. "autonomii". 
			  Nie przekształcił się w federacyjne państwo narodowe przede wszystkim 
			  dlatego, że przeciwstawiał się temu partykularyzm ateński, zakorzeniony 
			  w Atenach równie głęboko, jak w najmniejszej wyspiarskiej mieścinie, 
			  które dla wojny z Persami nie mogłaby przy najlepszych chęciach 
			  wystawić nawet ćwierć triery. Związek Morski pozwalał, o ile chodzi o same Ateny, na politykę odproletaryzowania zagęszczonej ludności miejskiej, ułatwiał bezbolesne rozwiązywanie zagadnień społecznych. Nie można się zatem dziwić, że powstanie tworu politycznego obejmującego ponad dwieście państewek wzmocniło, zamiast go osłabić, ateński partykularyzm. Demos ateński uczuł się rychle raczej właścicielem Związku niż jego członkiem; nie wystarczyło mu dostojeństwo primi inter pares, sięgnął po zwierzchnictwo i wykorzystał je bezwzględnie. Ateny nie były jedynym ośrodkiem, wokół którego krążyły drobniejsze helleńskie asteroidy. Drugim ośrodkiem była Sparta, która od sprzymierzeńców wymagała jedynie pomocy wojskowej w czasie wojny, nie żądając od nich ani obola w czasie pokoju21. Przystępując do budowy Związku Peloponeskiego oparła go na innych zasadach niż Związek Morski. Naczelnym organem Związku Peloponeskiego był kongres, zorganizowany dwuizbowo. Postanowienia kongresu zapadały w ten sposób, że wysłannicy sojuszników podejmowali uchwałę i przedstawiali ją "rządowi" spartańskiemu, czyli królom, eforom i geruzji. Uchwały geruzji podlegały jeszcze zatwierdzeniu przez tzw. apellę, czyli zgromadzenie ludowe Spartan, ale to ostatnie było tylko formalnością. Każde państewko uczestniczące w kongresie sojuszników mogło przedstawić kongresowi dowolne wnioski, więc uchwały kongresu, choć nie ostateczne, wpływały poważnie na politykę Sparty. Ateński Związek Morski zorganizowany był w swych początkach na zasadach pozornie bardziej demokratycznych i nie naśladował peloponeskiej "dwuizbowości". Każde państwo związkowe miało jeden głos. W miarę jednak, jak Ateny przestały wymagać pomocy wojskowej od sojuszników, zbyt ubogich, by budować własne okręty, lub zbyt niechętnie godzących się na zbrojny wysiłek i poczęły zadawalać się składką pieniężną, głos Aten nabierał coraz większego znaczenia. Stopniowo przestały się liczyć ze zdaniem sojuszników22. Doszło w końcu do tego, że państwa związkowe musiały składać demosowi ateńskiemu przysięgę posłuszeństwa, a uchylanie się od wykonywania otrzymanych rozkazów uważał demos za karygodny błąd. Z dobrowolnego stał się Związek przymusowym23. Polityka Aten w stosunku do sojuszników pogłębiła więc partykularyzm po jednej i po drugiej stronie. Tukidydes będąc wnikliwym i krytycznym historykiem nie mógł nie zauważyć zasadniczego zagadnienia społecznego swojej epoki, konfliktu między masami niewolników, a wolną ludnością Grecji. Tukidydes zawsze staranny w doborze i opisie faktów, które uważał za istotne dla przebiegu wojny peloponeskiej, wielokrotnie wspomina o buntach czy wystąpieniach niewolników, a zwłaszcza helotów. Heloci byli potomkami dawnych mieszkańców podbitych terytoriów24. Heloci nie mieli ani praw politycznych ani cywilnych. Byli przywiązani do ziemi i stanowili własność państwa. Do obowiązków heloty należało pełnienie w czasie wojny służby wojskowej w charakterze lekkozbrojnych. Niekiedy używano ich jako hoplitów25. Heloci stanowili zdecydowaną większość ludności zamieszkałej w Sparcie. Toteż Spartiaci żyli w ciągłej obawie przed buntami helotów, które niejednokrotnie wybuchały26, zwłaszcza w czasie wojen, gdy spartańskie wojska były poza krajem. Helotów starano się utrzymać w posłuszeństwie terrorem. Od czasu do czasu urządzano tzw. krypteje, rodzaj ekspedycji karnej przeciw helotom, podczas których zabijano pewną ich liczbę. Zabicie heloty w czasie kryptei nie było przestępstwem, lecz aktem wojennym. Zabijano też niekiedy helotów27 biorących udział w wojnach, a więc tych którzy mogli być niebezpieczni ze względu na nabyte doświadczenie wojskowe (w czasie wojny peloponeskiej wyzwolono dużą część helotów, którzy odznaczyli się w boju, a następnie wymordowano ich potajemnie)28. Państwo, i tylko ono, mogło nadawać wolność helotom, co też niekiedy czyniło w nagrodę za zasługi wojenne29. Wyzwoleni heloci tworzyli osobną warstwę, zwaną neodomodami. O ich stanowisku prawnym nie posiadamy dostatecznych wiadomości. Wiemy, że byli obowiązani do służby wojskowej30. O pozyskanie sobie niewolników zabiegały w czasie walk na Korkirze partia arystokratyczna i demokratyczna; użyczenie przez niewolników pomocy demokratom rozstrzygnęło długotrwałą walkę na korzyść tejże partii. Podobnie w czasie późniejszych walk na Chios niewolnicy chioccy, którym się "wydawało, że Ateńczycy dość mocno się ufortyfikowali, zaczęli masowo do nich uciekać31. Rzadziej mówi Tukidydes o niewolnikach ateńskich, wspomina jednak, że po opanowaniu Dekelei w 413 r., wykorzystując najazd peloponeski na Attykę, niewolnicy ateńscy, przeważnie rzemieślnicy, opuścili w liczbie 20 tys. warsztaty swych właścicieli. "Ze wszystkich tych wzmianek wyraźnie widać, że Tukidydes bystrzej niż ktokolwiek ze starożytnych dostrzega i umie docenić wagę konfliktu, który stale nurtując pod powierzchnią wydarzeń nieraz nagle się ujawniał, a wtedy siłą swoją decydował o militarnych klęskach i sukcesach obu walczących stron32. Tukidydes, podobnie jak Herodot, ustosunkowuje się także do tyranii. 
			  "Tyrani, którzy nastali w państwach greckich, dbając tylko o własną 
			  korzyść, o samych siebie i o powiększenie potęgi własnego domu, 
			  starali się jedynie o zapewnienie możliwie jak największego bezpieczeństwa 
			  w swoich państwach, nie dokonali też żadnego czynu godnego uwagi, 
			  co najwyżej prowadzili niekiedy spory z sąsiadami. Do największej 
			  potęgi doszli tyrani na Sycylii. W ten sposób, przez długi czas 
			  była Hellada hamowana w rozwoju, tak że nie mogła zdobyć się wspólnie 
			  na żaden wielki czyn i - rozdzielona na poszczególne państwa - nie 
			  miała śmielszych koncepcji"33. Z wypowiedzi tej widać, 
			  że tradycje niechęci lub wręcz nienawiści do tyranów sięgały także 
			  do czasów Tukidydesa, który nie potrafi znaleźć w ich rządach nawet 
			  kilku czynników pozytywnych. Wszystkie posunięcia tyranów przypisuje 
			  ich obawie przed utratą władzy i dążeniu do pomnożenia majątków. 
			  Ta forma rządów jest według Tukidydesa czarną kartą w historii Hellady, 
			  hamowanej we wszystkich swych planach. Powyższy cytat potwierdza 
			  również przekonanie, przewijające się na kartach "Wojny peloponeskiej", 
			  że tylko w państwie wolnym od tyranów społeczeństwo może rozwijać 
			  się swobodnie i czuć się szczęśliwe, może zdobywać się na bohaterskie 
			  czyny opiewane w późniejszych latach prze poetów i pisarzy. 
  1 B. Bravo, E. Wipszycka, "Tukidydes", 
			  "Vademecum historyka starożytnej Grecji i Rzymu", E. Wipszycka (red.), 
			  Warszawa 1979 r., str. 119.2 Tukidydes, "Wojna peloponeska", przekład i opracowanie 
			  K. Kumaniecki, Warszawa 1957 r., ks. IV, str. 104: "Tak się złożyło, 
			  że po mej strategii pod Amfipolis musiałem 20 lat spędzić z dala 
			  od ojczyzny. Miałem wtedy sposobność dokładniej śledzić wypadki 
			  zarówno po jednej jak i po drugiej stronie a na skutek wygnania 
			  szczególnie po stronie peloponeskiej".
 3 Ibidem, ks. I, str. 1.
 4 Ibidem, ks. I, str. 13: "Jeśli chodzi o słuchaczy, 
			  to dzieło moje, pozbawione baśni, wyda im się może mniej interesujące, 
			  lecz wystarczy mi, jeśli uznają je za pożyteczne ci, którzy będą 
			  chcieli poznać dokładnie przeszłość i wyrobić sobie są o takich 
			  samych lub podobnych wydarzeniach, jakie zgodnie ze zwykłą koleją 
			  spraw ludzkich mogą zajść w przyszłości. Dzieło moje jest bowiem 
			  dorobkiem o nieprzemijającej wartości, a nie utworem dla chwilowego 
			  popisu".
 5 Poświadcza to wyraźnie anonimowy autor broszury 
			  "O ustroju politycznym Aten": "Na ataki nieprzyjacielskie narażeni 
			  są rolnicy i bogacze ateńscy, natomiast lud wiedząc, że nieprzyjaciel 
			  nic z jego dobytku nie spali ani nie zniszczy, nie czuje się narażony 
			  i żyje bez lęku:.
 6 Tukidydes, op.cit., ks. VII, str. 482.
 7 K. Kumaniecki, przedmowa do "Wojny peloponeskiej", 
			  str. 14; Tukidydes, op. cit., ks. VIII, str. 541.
 8 Tukidydes, op.cit., str. 11.
 9 Tukidydes, op.cit., ks. I, str. 13: Uważa również, 
			  że "źródłem tego wszystkiego była żądza panowania, dążąca do zdobycia 
			  bogactw i zaspokojenia ambicji a stąd wybuchały rywalizacje, wkraczały 
			  w grę namiętności".
 10 Ibidem, ks. III, str. 197: "W każdym państwie 
			  były dwie partie i przywódcy ludu wzywali na pomoc Ateńczyków, a 
			  oligarchowie Lacedemończyków. W czasach pokojowych nie byłoby pretekstu 
			  ani ochoty do sprowadzania pomocy. Skoro jednak wojna wybuchła, 
			  ci, którzy w różnych miastach dążyli do przewrotu, łatwo mogli sprowadzić 
			  obcą pomoc w celu pognębienia przeciwników politycznych i wzmocnienia 
			  swego własnego stanowiska".
 11 Ibidem, ks. I, str. 12.
 12 S. Łoś, "Świat historyków starożytnych", Kraków 
			  1968, str. 112.
 13 Tukidydes, op.cit., ks. I, str. 13.
 14 K. Kumaniecki, op.cit., str. 16 – 17.
 15 S. Łoś, op.cit., str. 148.
 16 Tukidydes, op.cit., ks. II, str. 145.
 17 Ibidem, ks. II, str. 147.
 18 Ibidem, ks. II, str. 148.
 19 Ibidem, ks. I, str. 80 – 83.
 20 Ibidem, ks. II, 108.
 21 S. Łoś, op. cit., str. 120.
 22 Tukidydes, op. cit., ks. I, str. 11 - 12. "Lacedemończycy 
			  sprawowali hegemonię nad swoimi sprzymierzeńcami nie żądając od 
			  nich daniny. Starali się o to jedynie, ażeby zgodnie z ich interesem 
			  ustrój u sprzymierzeńców był oligarchiczny. Ateńczycy zaś zabierali 
			  z biegiem czasu okręty swoim sprzymierzeńcom z wyjątkiem Chiotów 
			  i Lesbijczyków i ustanowiwszy daninę kazali im wszystkim płacić."
 23 S. Łoś, op. cit., str. 122.
 24 Tukidydes, op. cit., ks. I, str.101 "Większą 
			  część helotów stanowili potomkowie ongi ujarzmionych Messeńczyków, 
			  stąd tez wszystkich helotów nazywano Messeńczykami"
 25 Ibidem, ks. IV, str. 265; ks. VII, str. 437.
 26 Tukidydes wspomina o bucie helotów i periojków 
			  w miejscowości Turia i Ajtaja i obsadzeniu przez nich góry Itome 
			  [ibidem, ks. I, str. 57] oraz powstaniu helotów w roku 464 p.n.e. 
			  [ibidem, ks. II, str. 101; ks. IV, str. 243].
 27 W stosunku do helotów nie przestrzegano prawa 
			  azylu. Tukidydes [ibidem, ks. I, str. 72] przypomina zdarzenie, 
			  kiedy Lacedemończycy "kazali niegdyś wyjść ze świątyni Posejdona 
			  w Tajnaron helotom, którzy się tam schronili i błagali o opiekę, 
			  poczym wyprowadzili ich i zamordowali".
 28 Tukidydes, op. cit, ks. IV, str. 265.
 29 Ibidem, ks. IV, str. 234; ks. VI, str. 239.
 30 Ibidem, ks. V, str. 320. 31 Ibidem, 
			  ks. VIII, str. 505.
 
 32 K. Kumaniecki, op.cit., str. 15.
 33 Tukidydes, op.cit., ks. I, str. 10.
 
 Wstecz |