Ełk, 30 sierpnia 2005 roku
Każdy, kto ma dzisiaj więcej niż 40 lat, musi dokładnie pamiętać tamten sierpień, sprzed 25 lat. Jaki był, jakie miał znaczenie?
W czerwcu 1980 roku ja i moja żona ukończyliśmy studia historyczne na Uniwersytecie Gdańskim, szukaliśmy pracy i nowego miejsca w życiu. Mieszkanie i zatrudnienie znaleźliśmy w Szkole Podstawowej w Wandowie, na Pomorzu Gdańskim koło Kwidzyna.
Wiadomość o strajku dotarła do mnie wraz z informacją o tym, że
mój młodszy brat, który pierwszą pracę rozpoczął 1 sierpnia 1980
roku nie wrócił po robocie do domu. Kwidzyńską "celulozę"
budowały gdańskie firmy i to ich pracownicy rozpoczęli strajk na
wieść o wydarzeniach w Stoczni. Docierały do nas informacje o tym,
że do strajku przyłączają się inne zakłady Wybrzeża. Pamiętam oflagowaną
bramę kwidzyńskiego PKS-u, przemówienie telewizyjne Edwarda Gierka,
który pięścią wygrażał strajkującym, brak komunikacji
i łączności z Gdańskiem, helikopter rzucający ulotki nad celulozą.
Rok szkolny rozpoczynał się wtedy w szkołach podstawowych po 20 sierpnia. Były trudności z dojazdem z Kwidzyna do Wandowa. Korzystaliśmy z uprzejmości kierowców. Pierwszego dnia pracy czekaliśmy na przystanku ale autobus nie przyjeżdżał. Podeszliśmy do milicyjnego radiowozu by poprosić funkcjonariusza o powiadomienie szkoły o naszym spóźnieniu. Pamiętam jak drżały mu ręce, kiedy zwracaliśmy się do niego. Wszyscy czuliśmy, że dzieje się coś niezwykłego.
Później były rozmowy strajkujących z delegacją rządową. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem Lecha Wałęsę. To wtedy ten prosty gdański robotnik został moim przewodniczącym moim Przewodniczącym i jest nim do dziś. Nic już tego nie zmieni. Tamten sierpień będzie miał dla mnie na zawsze wąsatą twarz Wałęsy.
Było dla mnie oczywiste, po której stronie jest racja, po której
stronie należy stanąć. Kto kończył historię na Uniwersytecie Gdańskim
w latach 1976 - 1980, ten musiał, jeśli chciał służyć prawdzie,
stanąć po stronie rodzącej się "Solidarności".
Pamiętam pierwsze zebranie Rady Pedagogiczne w Szkole Podstawowej
w Wandowie, w którym uczestniczyłem jako młody nauczyciel. W trakcie
obrad ja i kilku kolegów złożyliśmy oświadczenie o tym, że powołujemy
w szkole koło "Solidarności". Pamiętam, że stary nauczyciel
Pan K rzucił przez zaciśnięte zęby słowo "prowokacja".
Pani dyrektor była całkowicie zaskoczona, zebranie, które do tej
pory przebiegało jak zwykle zaczęło wymykać się spod kontroli. Obrady
były skończone. Tak zaczęło się dla mnie dorosłe życie. Wydarzenia
tamtego sierpnia i to co nastąpiło po nim ukształtowało mnie na
zawsze.
Andrzej Zdanowski
|