Ełk, 20 czerwca 2005 roku
Zbliżający się koniec roku szkolnego zachęca do poczynienia kilku uwag dotyczących pracy z trudną młodzieżą. Od czasu do czasu prasa lokalna rozpisuje się na ten temat a sprawa jest poważna i wymaga rozwiązań systemowych.
Od niedawna w naszym mieście funkcjonuje oddział przysposabiający do pracy – działa on w strukturze Gimnazjum nr 2 w Ełku. Dwa lata doświadczeń związanych z prowadzeniem tego oddziału pokazują jasno, że szkoła masowa nie jest w stanie prowadzić potrzebnej w tej klasie terapii pedagogicznej zarówno uczniów jaki i ich rodziców. Brakuje zarówno pomocy dydaktycznych i odpowiednich pomieszczeń, jaki odpowiednio przygotowanych do pracy z trudną młodzieżą nauczycieli – terapeutów. Pilną potrzebą staje się powołanie dla uczniów z terenu naszego powiatu stacjonarnego ośrodka wychowawczego zajmującego się leczeniem i terapią osób z rodzin zagrożonych niedostosowaniem społecznym i mających kłopoty z nauką. Pewnym rozwiązaniem może być prowadzenie takiej placówki w ramach Centrum Kształcenia Praktycznego i Ustawicznego. Dodatkowo istnieje potrzeba powołania oddziału szpitalnego niosącego pomoc psychiatryczną dla młodzieży uzależnionej od alkoholu, środków odurzających i mającej kłopoty z osobowością. Taką potrzebę potwierdzają nauczyciele, sędziowie, policjanci, lekarze. Resocjalizacja wymaga stworzenia miejskiego, a może i powiatowego programu pracy z trudną młodzieżą. Sadzę, że to nie tylko ełcki problem.
Można by przy tej okazji zapytać od czego zaczynają się problemy z dziećmi?
Odpowiedz na to pytanie jest prosta: przede wszystkim od niepowodzeń
szkolnych. Każdy nauczyciel prędzej czy później w swojej karierze
zawodowej trafia na ucznia, który osiąga słabe wyniki w nauce i
potrzebuje wsparcia. Nie zawsze wystarczy obniżenie wymagań czy
pomoc w odrabianiu lekcji. Czasami trzeba specjalistycznej pomocy
pedagogicznej. Taka pomoc kosztuje a szkoły i prowadzące je samorządy
nie mają na to pieniędzy. Uczeń rośnie bez odpowiedniej pomocy a
wraz z nim rosną niepowodzenia w nauce. Dziecko mimo starań spotykają
same porażki. Z czasem uczeń przestaje chodzić do szkoły i proces
wykluczenia społecznego narasta. Każdy potrzebuje uznania i akceptacji,
również uczeń słaby. Jeśli nie otrzymuje go w szkole, szuka go w
strukturach nieformalnych. Popada w konflikt z prawem i staje się
zagrożeniem dla społeczeństwa. A być może gdybyśmy na czas znaleźli
pieniądze na terapię pedagogiczną i zajęcia dodatkowe w szkole to
nie trzeba by było zwiększać nakładów na bezpieczeństwo publiczne
? Oczywiście, znajdą się tacy, którzy powiedzą, że te problemy powinna
rozwiązać szkoła bez dodatkowych środków. Trudno jednak sobie wyobrazić
prowadzenie terapii pedagogicznej w 30 osobowej klasie, gdzie trzeba
jeszcze realizować program. Na pytanie: czy chcemy żyć bezpiecznie? Wszyscy odpowiemy, że tak.
Większość pytanych o to, co im zagraża odpowie, że młodzież stojąca
w klatkach schodowych wielu bloków. Jako rozwiązanie tego problemu
wskażemy na potrzebę poprawy pracy policji i straży miejskiej, część
powie, że trzeba rozliczyć rodziców, którzy nie zajmują się pociechami,
spora grupa wskaże szkołę jako źródło zła itp., itd. Ja jednak sądzę,
że wystawanie młodzieży pod blokami spowodowane jest brakiem alternatywy.
Na lokal nie mają pieniędzy a gdzieś się spotykać się muszą. Rozwiązaniem,
stosowanym z powodzeniem w wielu krajach są młodzieżowe centra osiedlowe.
Placówki te pod opieką specjalnych pedagogów organizuje sama młodzież.
Są one dyskretnie monitorowane przez policję. Taka praca z młodzieżą
na pewno poprawiłaby bezpieczeństwo mieszkańców. Czy jednak znajdziemy
na nią pieniądze?
Andrzej Zdanowski
|